Potrzeba było niespełna roku by nowo wybudowane rondo rozkopać i zostawić w opłakanym stanie! Mowa o rondzie Andersa które zostało rozkopane a nowy asfalt założony przed rokiem dosłownie zryty! Czy budowy ronda nie dało się wcześniej dokładnie zaplanować?

Wróćmy jednak do szczegółów. Głęboko pod rondem praktycznie pod samym środkiem przebiega rurociąg magistrali wodociągowej. W zeszłym miesiącu nastąpiła jego awaria. Była ona na tyle kłopotliwa, że rura nie pękła w poprzek, ale wzdłuż! Nikt nie jest jednak w stanie określić co było główną przyczyną tej awarii. Aby się można było do niej dostać trzeba było wykopać kawał dziury w ulicy. Nie to jednak jest najważniejsze. Kierowcy od samego początku zastanawiali się czemu nie dawno oddane rondo do użytku jest w części ponownie rozkopane? Zaczęły rozdzwaniać się telefony do różnych instytucji. Zdenerwowani mieszkańcy są pewni, że to kolejne marnotrawstwo naszych pieniędzy. Zresztą opierali się na przykładzie innego nowo wybudowanego ronda. Chodzi o te u zbiegu ulic św.Antoniego z O.Lange. Kilka tygodni po jego oddaniu ekipy remontowe powróciły by wówczas obniżyć kostkę ułożoną wokół wysepki. W tym roku zresztą tez przy nim już grzebano.
Jeśli chodzi o rondo Andersa, nie była potrzebna akurat naprawa w tzw. ramach reklamacji, by zostało ponownie rozkopane. Jak się okazało projektant nie przewidział, że kiedyś rurociąg przebiegający pod nim ulegnie awarii. Stało się to nadzwyczaj szybko.

Nie ma jednak obecnie konkretnej osoby poczuwającej się do winy. Co gorsza po usunięciu awarii miejsce wykopu zostało jedynie zasypane tzw. tłuczniem i ułożono płyty. Jazda po takim czymś jest męką i pewnie dla niejednego kierowcy kolejną próbą wytrzymałości. Jest jeszcze gorsza informacja dla naszych mieszkańców. Całkowita naprawa nastąpi pewnie nie wcześniej jak pod koniec roku! Będzie konieczne by wyspecjalizowana firma zbadała cały teren wokół ronda. Przypuszcza się że wypływająca woda podczas awarii wypukała ziemię w dużym promieniu od ronda. Może to w przyszłości skutkować tym, że rondo zacznie się zapadać! Koszt takiej naprawy może grubo przekraczać 100 tyś złotych. Są jednak sceptycy którzy uważają, że naprawy mogą wymagać nie tylko rondo ale i ulice przyległe a to już kwoty sięgające miliona złotych! Oczywiście wówczas pojawią się kolejne utrudnienia dla kierowców. Przypomnijmy też, że po przyłączeniu ulicy Orzeszkowej do krajowej ósemki ruch w tym miejscu znacznie się zwiększy. Wówczas będzie prawdziwy paraliż w tej części miasta. Miejmy jednak nadzieję, że naprawa przebiegnie szybciej zanim jeszcze cały ruch tranzytowy wjedzie na to feralne rondo. Zadajmy sobie jednak na koniec pytanie, ile jeszcze przysłowiowych „baboli” w naszym mieście się zaprojektuje? Czy kolejne inwestycje również będą tak projektowane by w przyszłości przy nich przez lata grzebać?